Kilka dni przed końcem lipca mój młodszy kolega Kamil zaproponował mi wspólny wypad na górę Połom. Ucieszyłem się na tą propozycję, bo od wielu lat obiecywałem sobie, żeby tą niepozorną ale okrytą tajemnicami górę odwiedzić.
Czytałem już dawno temu o tej górze w książce napisanej przez Franciszka Kotulę „Po Rzeszowskim Przedgórzu błądząc”. Zresztą nie tylko o niej – uważni czytelnicy mojego bloga na pewno zauważą, że w moich wędrówkach często inspiruję się odwiedzanymi i opisywanymi przez Kotulę miejscami. Odwiedzam je także i po to aby naocznie skonfrontować to o czym ten twórca wizji historyczno-kulturowych opowiadał w swojej pracy kilkudziesiąt lat temu z tym, jak owe miejsca wyglądają dzisiaj
W niedalekiej odległości od góry Połom znajdują się ukryte w pogórzańskich lasach ciekawe w swoich kształtach ostańce skalne. Niektóre z nich mają status pomników przyrody nieożywionej. Sam bardzo lubię takie skały dla siebie odkrywać – o czym też zaglądający do bloga nieraz się przekonują. Te skały to m.in. Konfederatka, zwana też Niedźwiedzicą i Maczuga. Zaproponowałem więc Kamilowi aby tak zmodyfikować trasę wędrówki żeby przy okazji te skały odwiedzić.
Idąc w stronę Połomi …
– bo tak miejscowi, głównie mieszkańcy sąsiedniej Woli Jasienickiej nazywali tą górę. Jeszcze wcześniej, gdy żyli tu Rusini mówiono na nią Święty Pieter – ale o tym nieco później napiszę.
Tak więc w ostatnim dniu lipca wybraliśmy się w okolice Woli Komborskiej leżącej w południowym krańcu Pogórza Dynowskiego. Większość wędrowców (podobnie jak i Kotula) wchodzi na Połom właśnie od strony Woli Jasienickiej bo sam jej szczyt do tej wioski należy. My jednak pójdziemy na nią do strony Woli Komborskiej – dlaczego? – zapyta ktoś. A to z powodów czysto praktycznych (czyt. komunikacyjnych).
Samochód zaparkowaliśmy na przykościelnym parkingu skąd udaliśmy się w stronę górującego od północnego wschodu nad Wolą Komborską masywu Połomu. Zaraz za kościołem – ale po prawej stronie drogi znajduje się czynny kamieniołom.
Niedaleko od kamieniołomu, w okolicy bydynku szkoły podstawowej skręcamy w słabo widoczną ścieżkę, która prowadzi do źródełka z mineralną wodą.
Jest to źródło siarczkowe zwane „Bartłomiej”. Woda wypływa tu ze zbocza górującego nad lewym brzegiem niewielkiego strumienia zasilającego potok Rosielna. Źródło zawiera związki siarki więc zapach do przyjemnych nie należy.
Na odpływie wyraźnie widoczny jest białawy osad utworzony przez bakterie utleniające siarkowodór i kumulujące siarkę w komórkach. Źródło Bartłomiej od 2014 roku ma status Pomnika Przyrody i jest obudowane specjalną, kamienną wnęką. Po prawej stronie drogi rzucają się w oczy żółte łany rudbekii nagiej, która znalazła sobie tu, poniżej zagajnika dobre warunki do życia.
Nieopodal, ale już na prywatnej posesji stoi niewielka, współczesna kapliczka.
Podejście na Połom.
W dalszej części przechadzki przez wieś mijamy zabudowania Woli Komborskiej, które usadowiły się dość wysoko na stromych zboczach opadających w dolinę Rosielnej. Wygląda to naprawdę malowniczo. Obok jednego z tak ulokowanych domostw skręcamy w odchodzącą w prawo dróżkę zaczynając strome podejście na Połom. Jak to często mi się zdarza tak i teraz miejscowy młody piesek wykazuje ochotę na pójście z nami. Widząc jednak brak naszego zainteresowania się nim wraca do swojego domku.
Otąd droga przeistacza się w szerszą, krętą ścieżkę, którą zaczynamy dość strome podejście. Dochodząc do polan podszczytowych Połomi zatrzymujemy się dla niezbyt rozległych ale i tak pięknych widoków na Wysoką Górę i wschodnie stoki grzbietów odchodzących od masywu Suchej Góry.
Po minięciu rozległej polany wchodzimy w drogę leśną w dalszym ciągu podchodząc na grzbiet Połomi. Wkrótce osiągamy urwisko skalne – właściwie należałoby powiedzieć – wyrobisko, gdyż dawniej pobierano stąd twardy piaskowiec odłupując go od macierzystej skały.
Stąd już bardzo blisko do kulminacji wąskiego grzbietu, na której stoi wysoka kamienna kapliczka.
Połom (455 m n.p.m.).
Szczyt znacznego w tej okolicy wzniesienia, oddzielającego od siebie dwie wioski: leżącą u jego północnych, stromych zboczy Wolę Jasienicką od usytuowanej na południowy zachód i południe od niej Woli Komborskiej. Cały ten niewielki masyw od południa, zachodu i północny opływa potok Rosielna, uchodzący w okolilcach Jasienicy Rosielnej i Bliznego do Stobnicy (prawego dopływu rzeki Wisłok). Od wschodu ograniczają go krótkie potoczki, dopływy potoku Rosielna. Południowe, łagodniejsze stoki obniżają się do północno wschodniej części Woli Komborskiej zwanej Działy.
Tajemnice Połomi.
Według ludowych tradycji i opowiadań, które zebrał Franciszek Kotula, od niepamietnych czasów i z racji swego stożkowego kształtu, położenia oraz niedostępności była ta góra miejscem gdzie oddawano hołd pogańskim bóstwom, szczególnie zaś słońcu. Była więc miejscem kultu solarnego o czym opowiadają starodawne legendy.
Wg jednej z nich, w wielkiej dziurze na szczycie tej góry miały swoje siedziby ogromne ilości różnych gatunków węży i jaszczurek. Wsród nich rej wodził ogromny król węży w złotej koronie. Czyniły one wiele szkód uprzykrzając życie ludziom z Woli Jasienickiej. Pewnego razu starszyzna wioski uradziła aby kilku silnych chłopów wniosło na szczyt Połomi drewniane koło od wozu ze szprychami i żelazną obręczą aby tam wrzucić go do siedziby węży. Po wrzuceniu koła do dziury zaczęły wydobywać się z niej przeraźliwe piski i wrzaski więc chłopi ze strachu uciekli do wsi. Po kilku dniach najodważniejszy z nich wrócił na górę odkrywając, że całe to gadziajstwo wyniosło się z Połomi a z koła zachowała się jedynie żelazna obręcz. Chłopi uwierzyli, że w taki oto sposób słońce pod postacią koła pokonało zło, którego symbolem były owe węże.
Z czasem, a było to w gdzieś w początkach średniowiecza, zaczęli pojawiać się w tych okolicach metodiańscy głosiciele nowej wiary. I jak to w takich miejscach bywało krzewiciele nowej wiary wykorzystywali miejsca oddawania hołdu dawnym bóstom, stawiając tam swoje świątynie. Postępowali tak z premedytacją wiedząc, że miejscowa ludność przyzwyczajona jest do odwiedzania takich miejsc i składania tam ofiar oraz oddawania hołdów. Tak też musiało być i na Połomi, gdyż od dawien dawna starsi ludzie opowiadali swoim potomkom o tym, że na szczycie tej góry zbudowano cerkiew. Starzy ludzie opowiadali też, że w tamtych czasach góra ta nazywała się Święty Pieter bo to właścnie św. Piotr był patronem owej cerkwi.
Jak długo cerkiew istniała – nie wiadomo. Ponoć zamieszkujący okolice Woli Jasienickiej Rusini podczas jednej z epidemii wymarli a na ich miejscu osiedlili się Polacy. Cerkiew zaś – podobno – rozebrano i przeniesiono do Jasienicy. A może rozsypała się ze starości? Jak było – kto to dzisiaj wie?
Kapliczka z 1819 roku.
Na jej miejscu postawiono drewnianą kaplicę a później, gdy i ona się zawaliła miejscowy chłop – Stanisław Świerk, którego włości sięgały szczytu Połomi, ufundował wysoką na blisko cztery metry, kamienną kapliczkę z piaskowca wydobywanego w czynnym jeszcze za jego życia kamieniołomie. Pozostałości tego kamieniołomu możemy dziś oglądać tuż pod szczytem Połomi, na jego wschodnich, bardzo stromych stokach. Kapliczka stoi tu od roku 1819 o czym świadczą wyryte w kamieniu napisy. W sąsiedztwie kamiennej kapliczki stoi pięknie wyrzeźbiona figura św. Piotra. Wykonał ją współczesny kamieniarz i artysta rzeźbiarz – Tadeusz Śnieżek.
Być może – bo nazwisko to samo – jakiś krewny mieszkającej u stóp masywu Połomi pani Anieli Śnieżek, prawnuczki Stanisława Świerka, który ufundował ową kapliczkę? To m.in. z rozmów z tą panią Fr. Kotula wielu ciekawych rzeczy się dowiedział.
Od wieków istnieje tu niepisana tradycja aby w pierwszy dzień Wielkanocy na szczycie Połomi odbywały się modlitwy za pierwszych mieszkańców Woli Jasienickiej zmarłych na zarazę i pochowanych na cmentarzu gdzieś pod tą górą. Przez setki lat tradycję tą kontynuowano. Nie wiem jak jest obecnie, czy jeszcze komuś się chce? Pierwszy raz jesteśmy na tej górze i nikogo z Woli Jasienickiej nie spotkaliśmy więc nie było się kogo zapytać.
Ostaniec skalny i kamieniołom.
Na sąsiednim, nieco niższym wierzchołku Połomi znajduje się dość duży ostaniec skalny z wyrytym napisem „Tu poległ Tadeusz”.
Pomiędzy tymi kulminacjami, na wschodnim stromym zboczu Połomi można oglądać wyraźne ślady po dawnym kamieniołomie. Pozyskiwano stąd bardzo dobrej jakości piaskowiec – wykonywano z niego m.in. kamienie młyńskie i żarna. Wykonywano z niego też kapliczki, których w okolicy nie brakuje – jak i dawniej nie brakowało tu mistrzów kamieniarskich, którzy je wykonywali.
Prawdopodobnie obecna nazwa szczytu wywodzi od czynności odłamywania kamienia od macierzystej skały – bo takich właśnie metod używano kiedyś do pozyskiwania „połamanych” bloków skalnych.
Po obejrzeniu wszystkich tych obiektów na górze Połom oraz po spenetrowaniu dawnego kamieniołomu odnajdujemy leśną dróżkę prowadzącą na południe.
Przez Działy i przysiółek Budy.
Po kilku minutach łagodnego zejścia ze szczytu wychodzimy z lasu na rozległy otwarty teren. Ładne stąd widoki na wschodnie, południowe i zachodnie wzgórza Pogórza Dynowskiego. Na horyzoncie, w kierunku południowym widać pasma Beskidu Niskiego.
Nieco niżej zaczynają się pierwsze zabudowania integralnej części wsi Wola Komborska zwanej Działy. Mijamy samotne domostwo skąd obszczekuje nas kundelek strzegący swojego terytorium. Idzie też kilkaset metrów za nami szczekając a właściciele jakoś nie są go w stanie uspokoić. W końcu daje za wygraną i odchodzi.
W południowym krańcu Działów mijamy współczesny, czynny kamieniołom. To jego górna część.
Dolną, sięgającą drogi nieopodal kościoła mijaliśmy o poranku wychodząc na dzisiejszą przechadzkę.
Przed niewielkim wzniesieniem kończą się zabudowania. Po przeciwnej stronie tego wzniesienia zaczynają się zabudowania niewielkiego przysiółka zwanego Budy. Niewiele tutaj domów więc szybko go mijamy po czym wznoszącą się drogą wchodzimy w las.
Po przejściu nieco ponad 200 metrów docieramy do niewielkiej polany. Tu przy drodze znajduje się tablica informacyjna z mapką. Niedawno Nadleśnictwo Kołaczyce, które zarządza tymi lasami ustawiło tą tablicę znakując równocześnie szlak dojściowy do fantazyjnie ukształtowanej skały zwanej potocznie „Konfederatką”.
„Konfederatka”.
Znajduje się ona w lesie zwanym Pałki pośród 17 (niektóre źródła podają liczbę 15) większych i mniejszych ostańców skalnych. Grupa tych skał uważana jest za największe w Karpatach skupisko skałek z piaskowców istebniańskich. Pochodzą one z epoki paleocenu – czyli mają już ok. 65-55 mln lat. Cztery z tych skał (w tym oczywiście Konfederatka) posiadają status Pomników Przyrody. Szlak prowadzący do Konfederatki ma nieco ponad 100 metrów. Początkowo trzeba przejść przez głęboki jar aby później, klucząc wśród wysokich skał (dwie z nich z tabliczkami Pomników Przyrody) dotrzeć do tej charakterystycznej, stojącej nieco na uboczu.
Najciekawszą z tych skał już w okresie międzywojennym nazywano Konfederatką. Swym ształtem przypomina ona rogatywkę konfederatów barskich. Jeśli spojrzeć na nią z innych stron można dopatrzeć się innych kształtów. Druga najbardziej popularna jej nazwa to Niedźwiedzica. Niegdyś – jak mówi legenda – w okolicy Woli Komborskiej grasowała niedźwiedzica siejąc strach wśród mieszkańców do czasu aż dobry czarownik zamienił ją w skałę.
Warto obejść tego ostańca dookoła, zatrzymując się często i patrząc z różnych odległości tak aby z innej perspektywy na niego spojrzeć. Warto uruchomić też wyobraźnię, która podpowie co w danej chwili można zobaczyć. Moja oprócz niedźwiedzicy stojącej na dwóch nogach zobaczyła jakieś leśne stworki, zdeformowaną twarz, płaszczkę a nawet sowę.
Sąsiednie skały może nie są tak spektakularne ale również zasługują na uwagę.
Niektórę z nich mają całkiem spore rozmiary i bardzo ciekawe kształty. Wracając do drogi nieco inaczej bo górnym skrajem spotykamy czwartą pomnikową skałę.
Szukając Maczugi.
Aby dojść do kolejnej, godnej uwagi skały trzeba się trochę więcej natrudzić. Nie ma do niej wyznakowanej ścieżki, trzeba więc sobie radzić samemu.
Po powrocie do drogi, przechodzimy na jej drugą stronę i tam kierujemy się w widoczną, leśną dróżkę. Prowadzi ona wokół wzniesienie zwanego Działem Trzecim. Wchodzimy na kulminację w nadzieji, że i tu zobaczymy jakieś skały bo takowe zaznaczone są na mapie. Jakieś są ale wyglądają nieciekawie. Wyczytałem gdzieś jakiś czas temu, że do przełomu lat 50-tych i 60-tych XX wieku było tu kilka pięknych ostańców skalnych. Niestety, eksploatowane przez miejscowych nie przetrwały w takiej formie do dzisiejszych czasów.
Z kulminacji Działu Trzeciego schodzimy do leśnej drogi trawersującej to wzniesienie od południa.
Następnie szerokim łukiem obchodzimy głęboki, źródliskowy jar potoku, dopływu Rosielnej.
Dochodzimy w ten sposób do zachodnich stoków kolejnego, stromego wzniesienia. Nazywa się ono Piaskową Górą. Trawersując ją od zachodniej strony wyszukujemy nikłych śladów ścieżynki prowadzącej w kierunku szczytu. Znajdujemy ja i podchodzimy pod szczyt wzniesienia mijając po drodzę skałę z niewielką jamą.
To tutaj na stromym stoku Piaskowej Góry znajduje się ta osobliwa i okazała skała zwana Maczugą.
„Maczuga”.
– to także pomnik przyrody – ma kształt potężnego słupa wyrastającego z podnóża stromego zbocza. Osobliwością tej skały, która od razu zwraca uwagę jest różnorodność tworzących ją warstw skalnych. Są to warstwy drobnoziarnistego piaskowca poprzetykane są gruboławicowymi zlepieńcami.
Z innej strony skała ta kształtem przypomina masywnego grzyba skalnego o wysokości okolo 3,5 metra. Jest ona bogato urzeźbiona, pełna różnego rodzaju otworów. Większe z nich kształtem przypominają misy. Najokazalej – bo w formie maczugi prezentuje się owa skała od strony zachodniej. Jest tu najstromiej co jeszcze bardziej eksponuje jej wysokość, która mierzona od podstawy wynosi tutaj około 6,5 metra.
Skała ta również owiana jest legendami. Jedna z nich mówi, że poniżej Piaskowej Góry przy drodze prowadzącej wąwozem przebiegał trakt handlowy. Jako, że miejsce nadawało się do zasadzek miejscowi zbóje napadali na kupieckie zaprzęgi. Ich herszt posługiwał się potężną maczugą, przed ciosami której nie było obrony. Ponoć dobry czarownik, chcąc uchronić kupców od niechybnej śmierci, zamienił maczugę w ciężki kamień, który sterczy po dziś dzień w miejscu tego zdarzenia.
Wynika więc z tego, że o Konfederatce jak i Maczudze krążą bardzo podobne legendy. W obu występuje dobry czarownik, który strzeże ludzi a to przed złą niedźwiedzicą, a to znów przed zbójnikami.
Przez Łupną Górę do Woli Komborskiej.
Z Piaskowej Góry schodzimy leśną ścieżką w stronę drogi E371 (krajowej 19). Nie dochodząc do niej skręcamy na południe aby trawersem obejść od zachodniej strony szczyt zalesionej Łupanej Góry zwanej dawniej Łupną Górą. Etymologia pochodzenia tej nazwy, podobnie jak i Połomu (Połomi) wydaje się być taka sama.
Na mapie, gdzieś w okolicach jej szczytu zaznaczone są kolejne w tej okolicy ostańce skalne. Podobnie – na co wyraźnie wskazuje nazwa tej góry – i one także musiały być eksploatowane w przeszłości więc rezygnujemy z odszukiwania ich w gęstym lesie.
Leśna droga prowadzi nas na południe omijając kulminację od strony zachodniej. Wędrówkę kontynuujemy w kierunku ogólnym południowym. W pewnym momencie droga skręca w prawo w stronę zachodnią po czym ostrym skrętem zmienia kierunek na północny. Przez jakiś czas idziemy zgodnie z jej przebiegiem mając świadomość, że aby dostać się do Woli Komborskiej musimy przeprawić się przez głęboki i mocno zarośnięty jar potoku.
Wkrótce znajdujemy dogodne przejście, które wydeptała zwierzyna leśna schodząca tędy do wodopoju.
Przeciwny brzeg potoku jest równie stromy a nawet bardziej urozmaicony bo odgałęzia się od niego też głęboki jar niewielkiego strumienia zasilającego ten potok.
Po tej stronie potoku las nie sięga zbyt daleko więc wkrótce wychodzimy na rozległe łąki. Stąd po przejściu kilkuset metrów osiagamy drogę docierając w ten sposób do zabudowań Woli Komborskiej.
Wola Komborska.
Zasadźcą Woli Komborskiej był niejeki Stanisław Chrost i od jego nazwiska przez niedługi okres czasu nazywała się Wolą Chrostową. Wcześniej ta niewielka osada – o czym świadczą zapiski z 1457 roku nazwana była Wierzchnią Jasienicą a to dlatego, że leżała powyżej Jasienicy. Po sprzedaży w 1460 r. sołectwa przez Chrosta przeszła w ręce Kamienieckich: Henryka a następnie Mikołaja. Kolejnymi jej właścicielami był ród Bonerów.
W 1474 po najeździe na ziemie polskie węgierskich oddziałów Macieja Kowrina została zniszczona, Podobnie, nieco ponad 200 lat później, bo w latach 1655-1660 wojska szwedzkie i oddziały Rakoczego ponownie zrównały wieś z ziemią.
Przed I rozbiorem Polski, w latach 1768 -1772 w okoliczych lasach stacjonowai Konfederaci Barscy.
Jak podaje ks. W. Sarna w swoim opracowaniu: „Opis Powiatu Krośnieńskiego …” Wola Komborska w 1898 roku obejmowała 308 km kw., miała 88 domów i liczyła 521 mieszkańców (większość – 507 wyznania rzymskokatolickiego oraz 9 żydów).
Aktualnie wieś zamieszkuje nieco ponad 400 osób.
We wsi, w latach 1981 – 1983 zbudowano jednonawowy kościół wg projektu architekta z Leska Jana Rządcy. Wewnątrz nie byliśmy bo był zamknięty ale wyczytałem, że wnętrza zdobią sceny biblijne wykonane przez krakowskiego artystę Macieja Kałczyńskiego. Ciekawe są również drewniane stacje drogi krzyżowej wykonane w formie płaskorzeźb.
Nie zachowały się tu żadne zabytki. Jedyny zabytek, dawny młyn wodny z 1880 roku został przeniesiony do sanockiego Muzeum Budownictwa Ludowego, zwanego potocznie skansenem.
Ruiny pewnego domostwa.
Idąc przez Wolę Komborską w okolicy drewnianej, niewielkiej kapliczki skrzynkowej zawieszonej na pniu starej lipy Kamil wypatrzył w zaroślach stary opuszczony dom z bali.
Podeszliśmy więc do niego aby przyjrzeć mu się z bliska. Dom otoczony kiedyś zapewne zadbanym ogródkiem i owocowym sadem, obecnie tak bardzo zaniednany i zarośnięty różnymi krzakami i drzewami, że trudny jest do zauważenia. Niegdyś musiał być bardzo ładny i gdyby nie fakt, że jest on w stanie ruiny to z pewnością mógłby być zabytkim. Niestety opuszczony przez dziesiątki lat prawdopodobnie nie nadaje się już do żadnego remontu. Może jednak gdyby sie ktoś uparł – kto wie?
Przez wszechobecne gęste zarośla udało się nam wejść do środka.
Okazało się, że wewnątrz dom także jest bardzo zrujnowany. Wszystko zdewastowane, że aż przykro na to patrzeć.
W podłodze znajdują się lisie nory świadczące o tym, że teraz to lisy tutaj zamieszkują.
Jednak to nie lisy doprowadziły ten dom do takiego stanu … Kto tego dokonał? Odpowieć jest jasna.
Zrobiliśmy kilka zdjęć na pamiątkę i powrócieliśmy do drogi a następnie do teraźniejszej rzeczywistości.
A rzeczywistość okazała się taka, że idąc przez wieś niczego godnego uwagi już nie spotkaliśmy. Doszliśmy w ten sposób do parkingu, gdzie zamknęliśmy pętlę i gdzie czekał na nas samochód.
Na koniec tradycyjnie przedstawiam mapka z zapisem śladu trasy:
Przystanek w drodze powrotnej do domu.
Wracając przez Kombornię do domu zatrzymaliśmy się na wzgórzach otaczających tą wieś. Chciałem pokazać Kamilowi dwie bardzo ciekawe atrakcje znajdujące się w tej okolicy przy których On jeszcze nie był. Te atrakcje to Wodospad Trzy Wody i tzw. Zaginione Skałki.
Wodospad trochę rozczarował bo niestety z powodu suszy strumień, lekko tylko zwilżał skały. O wodospadzie tym i Zaginionych Skałkach pisałem już kiedyś na blogu w tym wpisie.
A tak wyglądał przebieg krótkiego spacerku do wodospadu i skałek:
Tekst, opracowanie i zdjęcia – Antoni Noga.
Serwus Antoni. Skały, ostańce skalne są sporą atrakcją podczas wędrówek, zwłaszcza z dziećmi ( czytaj wnukami ). Wyobraźnia dorosłego wspomagana tą dziecięcą nie ma granic patrząc na coś co coś przypomina. Konfederatka, maczuga… też tak ma. Skały o nietypowym kształcie. Konfederatka ponoć w rzeczywistości mniejsza jest niż na zdjęciach wychodzi, a „Twojej” maczudze daleko do tej z Ojcowa 😉 Alee, z wnukami tylko na zdjęciach ją oglądamy więc widzimy z Twojej perspektywy 🙂 W moich stronach na ciekawe ostańce skalne trafić można w rejonie Łamanej Skały – rezerwacie przyrody Madohora. Bywam tam – wiem. Jeżeli chodzi o Połom – górę… Czytaj więcej »
Jak zdążyłeś już zauważyć Paweł wszelkie ostańce skalne, występujace samotnie bądź też w grupach skał często bywają tematami moich blogowych wpisów. W Beskidach nie ma ich zbyt wiele, tym bardziej więc je przedstawiam. „Konfederatka”, zwana też Niedźwiedzicą wcale taka mała (jak gdzieś wyczytałeś) nie jest. Jej wysokość to 4,5 metra. Ponadto Niedżwiedzica stoi na płycie o 1,3 m wysokości na dwóch potężnych nogach o obwodzie 2,3 m i 4,7 m, prześwit między nimi wynosi ok. 1,2 m i sięga wysokości 0,8 m. Co do przedstawionego przez Ciebie bardzo ciekawego opisu góry Połom (ja wolę jednak używać starej nazwy – czyli… Czytaj więcej »
Ciekawe!