Niepozorne, północno-wschodnie rejony pasma Magury Wątkowskiej leżącej w centralnej części Beskidu Niskiego, graniczącego tu z Pogórzem Jasielskim, kryją wiele ciekawych obiektów przyrodniczych i historycznych oraz historii i legend z nimi związanych. Kilka z takich obiektów odwiedziłem podczas całodziennej, wiosennej wędrówki, którą odbyłem wiosną 2017 roku.
Na tą wędrówkę wybrałem się wraz z koleżanką. Rozpoczęliśmy ją w miejscowości Pielgrzymka od obejrzenia znajdującej się tu dawnej greckokatolickiej (a obecnie prawosławnej) cerkwi. Następnie polnymi drogami wśród łąk i pól poszliśmy do sąsiadującej z Pielgrzymką Mrukowej. Z Mrukowej udaliśmy się wzdłuż potoku Szczawa do „cudownego źródełka” pod Trzema Kopcami a stamtąd na Zamkową Górę. W średniowieczu na szczycie tej góry istniał zamek Mruków, który jednak nie przetrwał zbyt długo i do dziś prawie nic po nim nie zostało. Z Zamkowej Góry udaliśmy się na szczyt Czereśli aby później zejść z niej bardzo stromym jarem potoku. Potok ten to jeden z ważniejszych dopływów Pachniączki, wpadający do niej w Pielgrzymce. A więc najpierw jarem potoku a potem polną drogą zeszliśmy do Pielgrzymki, gdzie zamykając pętlę zakończyliśmy wędrówkę.
Do Pielgrzymki dojechaliśmy samochodem, który zostawiliśmy na parkingu pod kościołem. Stąd bardzo łatwo jest trafić do XVIII-wiecznej cerkwi drewnianej, której położenie wskazują otaczające ją wysokie drzewa.
Cerkiew p.w. Michała Archanioła w Pielgrzymce.
Idziemy więc tam aby od cerkwi zacząć wycieczkę. Niestety – dzisiaj jest zamknięta więc nie zobaczymy pięknego, rzeźbionego pięciorzędowego i pozłacanego ikonostasu. Konstrukcję ikonostasu wykonał w 1877 roku snycerz ze Żmigrodu Roman Rychlicki. Następnie został on pomalowany i pozłocony przez słynnych malarzy – braci Pawła i Jana Bogdańskich z Dobromila. Wiele części zdekompletowanego ikonostasu znajduje się obecnie w muzeach w Łańcucie, w Sanoku i we Lwowie. Wg ks. Władysława Sarny autora książki „Opis powiatu jasielskiego” wydanej w 1908 r. z Pielgrzymki wysłano wtedy kilkadziesiąt obrazów na wystawę w Instytucie Staropigialnym, odbywającą się w latach 1888-89 we Lwowie.
W tej cerkwi znajduje się kilka ikon przeniesionych z wcześniejszej cerkwi a więc starszych od obecnej. Jedną z nich jest watra uwagi bo otoczona kultem ikona Bogurodzicy Hodegetrii z 1649 roku w ołtarzu bocznym (zaprestolnym), którą wykonał na płótnie malarz Hyrowskij. Została ona oprawiona w barokowe dekoracje pochodzące z carskich wrót z najstarszego ikonostasu pielgrzymskiej cerkwi. Dokonał tego w XIX wieku ówczesny proboszcz Ioan Myszkowskij. Wnętrze obecnej cerkwi zdobią także figuralno-ornamentalne polichromie wykonane przez Bogdańskich w 1887 roku. W cerkwi znajduje się także Grób Pański z 1684 r. oraz gromadzone przez zasłużoną dla Pielgrzymki rodzinę Myszkowskich, liczne bardzo cenne i zabytkowe przedmioty. Jednym z najcenniejszych był barokowy, jedwabny ornat przetykany złotymi haftami, podarowany cerkwi przez Jerzego Mniszcha ojca carowej Maryny (żony Dymitra Samozwańca). Także i on znalazł się na Lwowskiej wystawie, gdzie – jak pisze X. Sarna – wyrażono opinię, że został wywieziony przez Mniszchów ze skarbca carskiego w Moskwie.
Skoro cerkiew zamknięta to musimy zadowolić się jej architekturą zewnętrzną. Jest to trójdzielna cerkiew typu zachodniołemkowskiego z wydłużonym prezbiterium, szeroką nawą i babińcem znajdującym się pod wysoką wieżą. Wieża o konstrukcji słupowo-ramowej i pochyłych ścianach pokryta jest gontem. Pozostałe ściany obite są pionowymi deskami, pomalowanimi innym kolorem. Dach wieży, podobnie jak i pozostałe dachy zakończone są baniastymi hełmami przykrytymi blachą.
Nawę nakryto dachem o konstrukcji namiotowej a prezbiterium przykryte jest częściowo dwuspadowym, kalenicowym daszkiem przechodzacym w namiotowy.
Krzyże z 1988 r. i z 1937r. upamiętniające Chrzest Rusi.
Kilka słów o historii cerkwi.
Obecna cerkiew pochodzi z końca XVIII wieku i była to cerkiew greckokatolicka (dokładna data nie jest znana). Wiadomo jest natomiast, że z 1581 roku pochodzi pisana wzmianka o pierwszej cerkwi, która była wtedy prawosławną. Znajdowała się nieco na południe od tej zbudowanej w XVIII wieku. Znana jest data remontu, który przeprowadzono w latach 1870-72 (często w literaturze ta data uważana jest za datę budowy). W roku 1887 odnowiono wnetrze i ikonostas. Kolejny remont przeprowadzono w 1923 roku. Po akcji „Wisła”, której skutkiem było wysiedlenie Łemków cerkiew zaczęła chylić sie ku upadkowi. Jednak po powrocie z wysiedleń części Łemków, cerkiew zaczęto remontować. W roku 1960 erygowano tu parafię prawosławną i w ten sposób cerkiew tą ocalono.
Przed wieżą cerkwi, po jej lewej stronie znajduje się stary drewniany krzyż z 1927 roku upamiętniający Misje Święte. Po prawej stronie od wejścia znajduje się betonowy krzyż postawiony w 1988 roku, który upamiętnia 1000-lecie Chrztu Rusi. Ustawiono go obok starego, drewnianego z 1937 roku postawionego w 950 rocznicę tego chrztu. Cerkiew otoczona jest ogrodzeniem z metalowych prętów wspartych na betonowych słupkach.
Kilka lat wcześniej gdy przejeżdżałem tędy rowerem na terenie ogrodzonej cerkwi pasło się niewielkie stadko owiec. Taka ciekawostka… praktyczna bo nie trzeba kosić trawy 😉.
W odległości około 200 metrów na wschód od cerkwi znajduje się stary, zabytkowy, łemkowski cmentarz parafialny. Tam właśnie idziemy aby go obejrzeć. Pochowani są tutaj m.in. dwaj miejscowi proboszczowie z rodu Myszkowskich, którzy byli też wykładowcami teologii na uniwersytecie lwowskim.
Jest tam też wiele innych ciekawych i pięknych nagrobków wykonywanych przez mistrzów kamieniarstwa. Z cmentarza wychodzimy na rozległe otwarte tereny, poprzecinane polnymi dróżkami.
Cmentarz poza wsią ukryty w zaroślach .
Gdzieniegdzie, wśród rozległych łąk i pól uprawnych rosną pojedyncze drzewa. W oddali widać większe skupisko drzew i własnie w tamtym kierunku się udajemy.
Pośród tych drzew ukryty jest kolejny cmentarz. Tym razem jest to cmentarz choleryczny. Dawniej, w czasach różnych epidemii: cholery, dżumy, gruźlicy ospy czy tyfusa zmarłych grzebano na specjalnych cmentarzach. Zakładano je na obrzeżach miast i wsi, na poświęconej ziemi. Oznaczano takie cmentarze krzyżem lub kapliczką, na których utrwalano nazwę miejscowości oraz datę panującej epidemii. Zmarłych chowano w grobach zbiorowych a zwłoki owijano materiałem nasączonym wapnem. Cmentarze uważane były za „nieczyste” więc ich nie odwiedzano.
Cmentarz wsi Pielgrzymka otoczony jest ogrodzeniem z drewnianych bali. Jest on mocno zarośnięty chwastami i krzakami. Ciężko więc było się do niego dostać. Przy bramce wejściowej umieszczono dużą tablica informującą, z której dowiadujemy się, że pochowano tu zmarłych podczas epidemii cholery w 1831 roku mieszkańców wsi Pielgrzymka.
Wśród nich pochowano tu miejscowego proboszcza Lwa Paryłowicza, zmarłego 29 sierpnia 1831 roku. Cmentarz ten jest tak zapuszczony, że owce nie poradziły by sobie z „koszeniem” 😉 . Potrzebne jest karczowanie.
Wkrótce polnymi drogami dochodzimy do Mrukowej.
Mrukowa.
to niezbyt duża, bardzo ładnie położona wioska w niewielkiej kotlince na skraju Beskidu Niskiego . Od wschodu ograniczają ją stoki masywu Bucznika, od południa Trzy Kopce a, od południowego zachodu i zachodu Zamkowa Góra i Ruskie Zamczysko. Na północy graniczy z miejscowością Samoklęski. Przez wieś przepływa potok Szczawa mający swoje źródła na północnych stokach masywu Świerzowej (805 m n.p.m.) Szczawa charakteryzuje się dużym spadkiem a jej koryto biegnie przez odporne na erozję głazy piaskowca magurskiego więc wytworzyło się tu kilkanaście malowniczych kaskad.
Początki Mrukowej sięgają czasów kiedy na sąsiedniej górze zwanej Zamkową powstało zamczysko odnotowane przez Jana Długosza pod nazwą Mruków. Lokacja Mrukowej miała miejsce w 1391 roku. W XV wieku była królewszczyzna a w 1581 roku Mrukowa wraz z Samoklęskami była należała już Jana Mniszcha. Przez wieki była ściśle związana z Samoklęskami bo podobnie jak i one miała tych samych właścicieli. Ludziom żyło się biednie, podobnie jak i w czasach zaboru austriackiego pomimo wprowadzonych reform administracyjnych i kulturalno-oświatowych. Na czele wsi stał wójt, szkoły parafialne przekształcono w ludowe. Dzieci z Mrukowej uczęszczały do szkoły w Samoklęskach. Czteroklasowa szkoła powstała tu dopiero w latach międzywojennych XX wieku.
W końcu XIX wieku w okolicznym terenie powstały kopalnie ropy naftowej, więc niektórzy mieszkańcy wsi znaleźli tam zatrudnienie i ich byt uległ poprawie.
Zabawna sytuacja podczas wędrówki przez wieś.
Do wsi weszliśmy od strony zachodniej, tak w okolicach jej środka. Podczas wędrówki przez wieś spotykamy dwóch facetów niosących drewniane drzwi furtki od ogrodzenia domu. To czas Zielonych Świątek a w zwyczaju miejscowych kawalerów jest zdejmowanie bram ogrodzeniowych z domów, w których mieszkają panny „na wydaniu”. Zagaduję więc do nich:
– O! Widzę, że jacyś żartownisie zdjęli wam w nocy bramkę wejściową??? Musi mieć pan córkę na wydaniu …
– A popatrz pan k… jacy ch… ! – odpowiedział jeden z nich.
– Wie pan, mam takiego młodego kolegę w Dębowcu (wioska odległa ok. 10 km.), który z kolegami takie bramki ściąga dla hecy – może to jego sprawka? Zadzwonię do niego i zapytam😉.
Uśmiechnęli się obaj więc rozładowałem nieco atmosferę. Szliśmy tak jakiś czas rozmawiając luźno. Gdy dotarli do domu i zaczęli montować bramkę zapytałem, czy mogę im zrobić w tym momencie zdjęcie aby pokazać później temu koledze.
Nie mieli nic przeciwko temu. Dodam jeszcze, że do owego kolegi zadzwoniłem opowiadając mu o zdarzeniu a on tak się głośno uśmiał, że musiałem trzymać telefon daleko od ucha😁🤣. Nie on jednak był sprawcą tego żartu…
Na skraju wsi – „Woźnica”
Idąc tak przez wieś i rozmawiając bardzo szybko dotarliśmy do miejsca, w którym droga główna skręca w lewo, w kierunku Brzezowej a ta, którą idziemy skręca lekko w prawo i wzdłuż Szczawy prowadzi do końca wsi, i dalej prosto, w stronę widocznego lasu. Przez tą część Mrukowej przebiega odcinek zielonego szlaku turystycznego PTTK Gorlice – Ożenna. Przy przystanku PKS zaczyna się bardzo skrócony obecnie szlak żółty, prowadzący tylko do węzła szlaków pod Świerzową i Trzema Kopcami. Dlaczego został skrócony i jak przebiegał opisałem tutaj.
Przy końcu wsi, po lewej stronie drogi znajduje się pole biwakowe i dość duży parking. Obok niego, naprzeciw parkingu na rozległej polanie znajdowało się kiedyś miejsce, gdzie zatrzymywały się furmanki dowożące tutaj wiernych, którzy następnie pielgrzymowali do położonej wysoko w lesie kaplicy z Matką Boską i znajdującego się obok cudownego źródełka.
Także na odbywające się tu też 2 razy w roku wielkie odpusty; pierwszy na Zesłanie Ducha Świętego a drugi w święto Matki Boskiej Siewnej. Miejsce to nazywane bywa jeszcze i dzisiaj „Woźnica”. Z tego miejsca bardzo ładnie prezentuje się Zamkowa Góra.
Zaczyna się tu też trasa drogi krzyżowej, która ma swój koniec przy wspomnianej już kaplicy w lesie.
Droga krzyżowa biegnie równolegle do szlaku ale po drugiej stronie Szczawy i stanowi alternatywą trasę dla szlaku turystycznego. Wyżej (bodajże przy IX kapliczce) łączy się ze szlakiem turystycznym (żółtym).
Kaskady na potoku Szczawa.
Parzydło leśne Potok Szczawa.
Zaczynamy podejście drogą tradycyjną (szlakiem) i w dogodnym miejscu schodzimy do koryta, którym spływa Szczawa. Tym korytem przeskakując z kamienia na kamień podchodzimy w górę potoku. To chyba najciekawsza bo emocjonująca alternatywa …
Zajmuje to o wiele więcej czasu bo często trzeba się zatrzymywać aby w rozsądny sposób pokonywać kolejne i piętrzące się trudności. Także aby nie wpaść do wody bo kamienie bywają śliskie.
Czasem trzeba wyjść na brzeg i nim przejść kolejny odcinek. Trzeba też się zatrzymać aby zrobić zdjęcia licznym tu kaskadom. Koleżanka proponuje nawet aby kiedyś wybrać się na wędrówkę, której głównym celem byłoby takie przejście w górę jakiegoś długiego potoku. Trzeba by zaopatrzyć się tylko w odpowiednie do tego celu obuwie… Fajny pomysł!
Nieco wyżej potok staje się węższy a kaskady niższe. Jar potoku też staje się głębszy – to znaki, że trzeba opuścić koryto i przenieść się na szlak. Wychodzimy na niego nieopodal odgałęzienia się szlaku zielonego w kierunku Folusza.
Idziemy wyżej za znakami żółtymi by po chwili dojść do jednej z kapliczek przy stacji drogi krzyżowej.
Po minięciu kilku kolejnych dochodzimy do aktualnego celu. A jest nim tutaj:
Kaplica Matki Boskiej pod Trzema Kopcami i „Kamień Burski”.
Z powstaniem tu kaplicy związana jest ciekawa legenda. Kilkaset lat temu, w czasach wojen husyckich przechodzili tędy ludzie niosący zza południowej strony Karpat wyrzeźbioną w drewnie lipowym figurę Matki Boskiej z dzieciątkiem w celu przechowania jej do lepszych czasów. Ich celem był kościół Ojców Karmelitów w Jaśle. W czasie odpoczynku figurkę postawili na leżącym kamieniu, na którym – jak się okazało – odcisnęła się stopa Matki Boskiej. Od tego czasu kamień ten uważany był za cudowny i posiadający moc uzdrowicielską.
Dalsze losy figurki potoczyły się inaczej niż chcieli jej właściciele. Po pożarze kościoła w 1785 r i kasacji klasztoru w Jaśle została ona przeniesiona do Dukli. Kilka lat później odkupiła ją hrabina Kuropatnicka z Tarnowca i podarowała dla nowo budjącego się tam kościoła. Od tamtego czasu otoczona jest kultem jako Matka Boska Tarnowiecka. Obecnie kościół w Tarnowcu ma status sanktuarium.
Wewnątrz kaplicy umieszczono kopię owej cudownej figurki znajdującej się obecnie w Tarnowcu. Kaplicę poświęcono w roku 1906.
Wracając jednak do „naszej” Kaplicy. Obecną (bo wcześniej stała tu drewniana), ufundowali bracia Jakub i Wojciech z rodu Balów. Poodziękowali w ten sposób Matce Boskiej za ocalenie woźnicy i końskiego zaprzęgu z drewnem wywożonym z lasu oraz ogólnie za pomyślność. Podczas budowy w ścianę wewnętrzną kaplicy został wmurowany ów cudowny kamień z odciskiem stopy zwany „Kamieniem Burskim”. Wmurowano go ponieważ – i tu znów nawiązanie do legendy – wielokrotnie zdarzało się, że ktoś go przenosił w inne miejsce lub chciał go zabrać a on zawsze wracał w „swoje” miejsce. Podobna w treści jest kolejna legenda mówiąca, że w czasie budowy kaplicy wspomniany kamień nie dał się obrabiać więc wyrzucano go do strumienia a on za każdym razem cudownie powracał.
Cudowne źródełko.
Poniżej kaplicy i kamiennej kapliczki słupowej znajduje się źródełko uważane za cudowne. Od 1998 roku obudowane murowaną z kamienia specjalną grotą.
Dawniej ciągnęły do niego rzesze chorych i cierpiących na przeróżne dolegliwości ludzi wierzących w cudowną moc uzdrawiającą tej wody. Byli to wyznawcy różnych religii i narodowości, mieszkańcy nie tylko okolicznych miejscowości a także ludność pochodząca zza południowej strony Karpat. Dawniej źródło to było obfitujące w wodę jednak po obudowaniu go grotą ilość wypływającej wody się zmniejszyła. Jeszcze gorzej jest obecnie kiedy deficyt wody z roku na rok narasta.
Powyżej wymurowanej w 1998 roku kamiennej groty skrywającej źródełko, przy drodze, stoi wiekowa kamienna kapliczka słupowa. W jej dwóch wnękach umieszczono kolejno od góry – figurkę św. Józefa z dzieciątkiem i w drugiej, dolnej – Matki Boskiej z dzieciątkiem.
Kamienny dach kapliczki zwieńczony jest ciekawym kamiennym krzyżem. Stoi on na dwóch baniastych, kamiennych kulach.
Zamkowa Góra (571 m n.p.m.) i pozostałości po zamku Mruków.
Po krótkim odpoczynku na jednej z licznych tu ławeczek ustawionych wokół kaplicy wracamy w dół do rozgałęzienia szlaków i skręcamy w ten znakowany na zielono, aby po przejściu nim nieco ponad pół kilometra dojść do niewielkiej przełęczy między Smyczką a Zamkową Górą.
Na przełęczy opuszczamy szlak zielony i kierujemy się leśną ścieżką w kierunku południowo-zachodniej kulminacji Zamkowej Góry. W tym rejonie zaczyna się kolejna atrakcja dzisiejszej wędrówki. Im wyżej podchodzimy tym więcej pojawia się wystających z gruntu kamiennych ostańców.
Porozrzucane są one w ogromnej ilości wokół dwóch wierzchołków tej góry przedzielonych niewielkim siodełkiem. Drugi wierzchołek – ten północno-wschodni o wiele bardziej upstrzony jest wychodniami skalnymi. Już samo to stanowi o atrakcyjności tej góry.
Patrząc jednak na ich fantazyjne kształty, rozmiary i rozmieszczenie w okolicy można – z pomocą wyobraźni – uświadomić sobie, że kiedyś musiał znajdować się tu jakiś gród, warownia czy nawet zamek. Tym bardziej, że położenie i naturalne stromizny stoków podkreślały tylko walory obronne tej góry. I tak faktycznie było, bo w średniowieczu na tym właśnie wierzchołku istniał niewielki zamek. Wspominał o tym w swoich kronikach sam Jan Długosz – pisząc, że w XV wieku zamek ów był już ruiną.
Więcej o tym zamku na Zamkowej Górze nad Mrukową – ale w zimowej szacie pisałem tutaj i zainteresowanych tematem do tego wpisu odsyłam. Przedstawiłem tam też kilka legend związanych z tym zamkiem oraz zdjęcia widoków, jakie można było zimą zobaczyć bo teraz widoki te przesłaniają już liście na drzewach.
W tym wpisie przedstawiam więcej zdjęć obrazujących ten teren w innej porze roku aby nieco inaczej pokazać to miejsce.
Czereśla (611 m.n.p.m.)
Po dłuższym pobycie na Zamkowej Górze, penetrowaniu jej okolic i poszukiwaniu śladów po zamczysku a także po krótkiej fotograficznej sesji opuszczamy to interesujące miejsce. Wracamy do zielonego szlaku i wchodząc następnie w gęsty las idziemy w stronę Folusza. Szlakiem tym trawersujemy północne stoki Smyczki podchodząc następnie na małą przełączkę między Smyczką a Czereślą. Znajduje się tam tablica informacyjna Magurskiego Parku Narodowego. Stąd wychodzimy na kulminację wzniesienia zwanego Czereślą.
Czereśla to druga z kolei, licząc od Smyczki (670 m n.p.m.), kulminacja dość długiego i wąskiego wału ciągnącego się dalej, poprzez Kobyłę (488 m n.p.m.) do Folusza. Rozciąga się on od potoku Szczawa na wschodzie, do doliny potoku Kłopotnica na zachodzie. Od południa wał ten opada stromo w dolinę potoku Potasówka. Na północy zaś z odgałęziającymi się na północ ramionami Zamkowej Góry, Ruskiego Zamczyska i Księżej Góry opada w obniżenie między Beskidem Niskim a Pogórzem Jasielskim.
Na szczycie nie zostajemy długo bo nie ma tu nic ciekawego. Warto jednak wiedzieć, że w jarach spływających na północ od tego wału potoków, znaleźć można kilka ładnych niewielkich wodospadów. Najciekawsze z nich znajdują się na potoku Pachniączka płynącym w jarze między Zamkową Górą a Ruskim Zamczyskiem. Także na innych dopływach Pachniączki podobne wodospady można znaleźć. Zarówno na tym między Ruskim Zamczyskiem a Księżą Górą jak i na następnym, za Księżą Górą. Warto też dodać, że w okolicy znajdują się źródełka z wodą mineralną – świadczą o tym chociażby nazwy potoków: Szczawa i Pachniączka. Także niezbyt przyjemny zapach wydobywający się z tych wód świadczący o tym, że zawierają one związki siarki. Na początku XIX wieku przebywający wtedy w pobliskich Samoklęskach Baltazar Hacquet, austriacki naturalista pochodzenia francuskiego, profesor anatomii, chemii i botaniki, etnolog i pionier badań przyrody Karpat badał i opisał niektóre z tych źródeł.
Zejście jarem bezimiennego potoku.
Z Czereśli zaczynamy schodzić na północ słabo widoczną w terenie ścieżką. Dochodzimy w ten sposób do szemrzącego strumyka spływającego stromym i coraz głębszym jarem.
Oddziela on od siebie Księżą Górę od jednego z ramion Kobyły. Jest tu już bardzo stromo i trzeba bardzo uważać podczas schodzenia. Mijamy wychodnie odpornego na wietrzenie piaskowca magurskiego, których i tutaj nie brakuje. Sporo także fantazyjnych korzeni potężnych buków oplatających skały i kamienie wystające z podłoża.
Wszystkie te potoki spływające spod opisanego wcześniej wału mają stosunkowo duży spadek i dlatego utworzyły się na nich niewielkie wodospadziki. Na potoku, wzdłuż którego schodzimy nie ma ich jednak za wiele albo są bardzo małe. Na tych między Zamkową Górą a Ruskim Zamczyskiem oraz Księżą Górą jest ich więcej i są też wyższe. W środowisku miłośników Beskidu Niskiego bywają często nazywane „ruskimi wodospadami”. Być może nazwa Ruskiego Zamczyska albo ludność pochodzenia rusińskiego zamieszkującego nie tak dawno jeszcze te górskie tereny, do powstania tej nazwy się przyczyniła?
Po ekscytującym zejściu z Czereśli jej północnymi stromiznami wychodzimy z lasu na otwarty, równinny teren. Obniżenie to stanowi granicę między Beskidem Niskim a zaczynającym się od kolejnych wzgór, nieco na północ leżącym Pogórzem Jasielskim. Znajdują się tu pola, łąki i pastwiska należące do mieszkańców Pielgrzymki. Polna droga, którą od wyjścia z lasu podążamy prowadzi właśnie prosto do Pielgrzymki. Po obu stronach drogi mamy rozległe, niekoszone łąki pełne polnych kwiatów. Rosną też pojedynczo lub w niewielkich grupach drzewa oraz zbiorowiska różnych krzewów. Ładny mamy też widok na okolicę. Po przejściu około kilometra zaczynają się pierwsze zabudowania Pielgrzymki.
Pielgrzymka (Пepeгpимкa).
Maszerując przez wieś oglądamy zabudowania, wśród, których zachowało się sporo starych drewnianych chyży. Jest też dużo drewnianych domów zbudowanych już po wojnie przez ludność Polską, która się tu osiedliła. Domostwa te otoczone są starymi sadami i małymi ogródkami. Pełno tu też zwierząt domowych, kur oraz innego drobiu. Zabudowa wsi jest dość gęsta i skupiona po obu stronach drogi.
Pielgrzymka, zwana też wcześniej Pielgrzymówką, to wioska, która przez wieki zamieszkiwana była w znacznej części przez Łemków. Mieszkali tu też w mniejszości przedstawiciele innych narodowości – Polacy, Żydzi i Cyganie.
Pierwsze wzmianki o Pielgrzymce pochodzą od Jana Długosza z 1400 roku. Była ona wtedy własnością Jana i Stanisława Gamratów herbu Sulima. Od końca XVI wieku stała się własnością możnego rodu Mniszchów, podobnie jak sąsiednie Samoklęski, z którymi Pielgrzymka przez wieki miała wiele wspólnego. Do rodziny Mniszchów należała do roku 1779. Później od końca XVIII i przez cały XIX wiek Pielgrzymka wraz z Samoklęskami i sąsiednimi wioskami była we władaniu Ossolińskich i Stadnickich.
Pielgrzymka była też siedzibą parafii greckokatolickiej. Na przełomie XIX i XX wieku powstała szkoła parafialna, sklep, kasa gminna oraz cerkiewna. Była tu też karczma, stajnia i wozownia.
Przed I wojną światową zaczęła tu działać czytelnia im. Michała Kaczkowskiego. Po II wojnie światowej w latach 1945 -47, ludność pochodzenia rusińskiego została wysiedlona. Dopiero na przełomie lat 50-tych i 60-tych XX wieku część wysiedlonej ludności tutaj powróciła. W 1960 roku utworzono parafię prawosławną, która od XXI wieku należy do Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego. Poważnych remontów cerkwi dokonano w latach 1971-72 i 2004-09. Cerkiew jest zabytkiem i włączono ją do podkarpackiego Szlaku Architektury Drewnianej.
Po przejściu przez wieś docieramy do parkingu przy nowym kościele p.w. Jana z Dukli, gdzie czeka na nas zaparkowany samochód. Tutaj też kończymy tą obfitującą w wiele przeróżnych atrakcj wędrówkę. Wydawać by się mogło, że w takich niepozornych, prowincjonalnych rejonach nie ma nic ciekawego. Że nie ma tu co robić ani czym się zająć. Nie zgadzam się z tym – w każdym, nawet najbardziej niedocenianym miejscu można przyjemnie i miło spędzić czas, poznać coś nowego i innego, czy też odkryć coś ciekawego dla siebie i przyjaciół. Trzeba tylko chcieć poszperać w materiałach, poczytać coś i ruszyć w teren.
Tekst i opracowanie oraz zdjęcia – Antoni Noga.
👍 Szkoda że tym razem mapki wyprawy nie widzę.Unaocznia fajnie.
Jola – niestety, wtedy miałem problem z moim smartfonem i Locus nie zadziałał 😟
Serwus! O tym co moją uwagę tym razem przykuło. Słwojka mocno do drzewa umocowana. Element krajobrazu, który tyle radochy kiedyś w komentarzach sprawił. Pomysł z wykorzystaniem owiec jako kosiarki miałem i ja. Nawet elektrycznego pastucha z Edenbergii przywiozłem.Kłopoty z utrzymaniem „kosiarek” zimą sprawiły, że z owiec rakiem się wycofałem. Polonez i przyczepa z własnym lokum, to musiał być luksus turystyczny w tamtym czasie 🙂 Przejście potokiem do źródeł, ech.. mój nie zrealizowany pomysł z lat dziecinnych. Moja rzeczka Targaniczanka dalej czeka żeby ją przejść. Te kilka kilometrów od końca do początku i wypływające źródełko zobaczyć. Jak to mówią-bezcenne. Tradycje zielonoświątkowe… Czytaj więcej »
Serwus Paweł. Sławojki powoli przechodzą do lamusa, chodzę i jeżdżę rowerem po terenie ( bo pieszo i z roweru więcej widać!) i część z tych, które kilka lat temu jeszcze były dziś już zniknęła z krajobrazu lub z ogródków. Dobrze, że z owiec zrezygnowałeś bo wystrzygły by Ci trawnik do gołej ziemi. Teraz, w dobie deficytu wody proponuję abyś przekształcił ten trawnik w łąkę. Będzie z tego więcej korzyści i mniej pracy dla Ciebie. Ja już to zrobiłem i jestem zadowolony 😏. Co do poloneza i przyczepy – jakie czasy – takie i przyczepy kempingowe były. Zresztą, taką przyczepę to… Czytaj więcej »
W Prowansji spotkałem przyczepę campingową ciągniętą przez traktor.Całość,to designerski majstersztyk na niemieckiej rejestracji przystosowany do teraźniejszości.Jeżeli idzie o wycieczkę do żródełka to moze być rozczarowanie, bo przy dojściu prawie do celu czesto kilka cieków wody mamy i diabli wiedzą ktorym tropem dalej. Musimy przyjac,ze to tu poczatek.Jednej dziurki z której wyplywa woda nie znajdziemy.Przerabialem to. Antoni,zapuszczenie trawnika kolo domu to nie łąka.Estetyka marna,a siedlisko kleszczy pewne.Są spec.trawy typu łąka do ogrodu i to polecam chyba, że mówicie o łące z dala od domu i wtedy estetyka nie wymagana. Tradycja to chyba przez kase umiera. Kiedyś zaplatą za nia byla radocha,póżniej… Czytaj więcej »
rafcio – ta przyczepa z drewnianym domkiem i stojący obok polonez to tylko taki żarcik 😉. Podobnie jak i to zderzenie z tradycją 😏. Co do trawnika – osobiście wolę zapuszczony ale zielony niż wykoszony ale wysuszony. Wodę trzeba oszczędzać.
U mnie to nie przejdzie.Żona nie lubi zapuszczonego trawnika i zapuszczonych mężczyzn 🙂 🙂 🙂
Te cerkwie to kiedy otwarte są? Piszesz że na zamkniętą trafiłeś. Pop tam nie mieszka?
@ rafcio – Najczęściej w niedziele przed i po mszy. Zdarzyło mi się tak nie raz być w środku. Zwłaszcza przed mszą kiedy kobiety pięknie śpiewają a’capella w oczekiwaniu na początek mszy – polecam. Gdy zamknięta – można zapytać kogoś mieszkającego w okolicy kto tu ma klucze do cerkwi i się nią opiekuje. Jeśli taka osoba jest w domu i ma czas to chętnie cerkiew otwiera i ciekawie o niej opowiada. Zdarzyło mi się być też podczas remontu albo sprzątania. Pozdrawiam.
@rafcio, 100/100 😉