W poprzedniej swojej relacji opisywałem wędrówkę pieszą, w której m.in. przechodziłem przez Wołowiec a było to na przedwiośniu 2016 roku. Teraz opowiem o zimowej wędrówce na nartach śladowych, w której Wołowiec także odwiedziłem. Było to dwa lata później z tym, że na na owo backcountry wybrałem się już samotnie. Nie było z tym żadnego problemu bo tereny te dobrze znam, wielokrotnie tu byłem o różnych porach roku. Tym bardziej, że w większości moja narciarska wędrówka odbywała się po znakowanych trasach narciarskich projektu „Śnieżne Trasy Przez Lasy”. Swoją przygodę zacząłem w Banicy aby przez uroczysko Kanada dotrzeć do cerkwi w Wołowcu. Następnie doliną Zawoi i przez lasy wydostać się na zaśnieżone łąki nad Jasionką, i nad Krzywą by na koniec dostać się do Banicy i tam zakończyć narciarską wędrówkę.

Do Banicy najprościej dojechać od strony Gorlic jadąc drogą krajową nr 977 w stronę Koniecznej. W Małastowie należy skręcić w lewo (w prawo odbija droga do ośrodka Magura Ski Park, znanego wszystkim miłośnikom „białego szaleństwa” ze wschodniej Małopolski i Podkarpacia) i jechać przez wioskę Pętna aby po jej minięciu wyjechać do rozwidlenia dróg pod Banicką Górą. Tu znajduje się charakterystyczny przystanek autobusowy PKS. Skręcając w lewo można dojechać do Wołowca. Ja jednak skręcam tu w prawo, w kierunku Krzywej i po przejechaniu około 700 m docieram do parkingu Pod Transformatorem gdzie amatorzy biegówek parkują zwykle swoje samochody. Niedaleko stąd, nieopodal pomnika lotników, znajduje się inny parking ale w zimie często bywa nieodśnieżony lepiej więc zaparkować tutaj. Kilkaset metrów, w dół od parkingu, w dolinie potoku znajdują się zabudowania Gościńca Banica.

Śnieżne Trasy Przez Lasy.
Puste, bo wyludnione tereny na których do zakończenia II wojny światowej istniała niewielka łemkowska wioska – Banica są dziś rajem dla narciarstwa biegowo-śladowego.

Banica leżała w dolinie potoku mającego swe źródła na stokach Dziamery i obu Maguryczy. Potok ten zasila Zawoję, która z kolei w Nieznajowej wpada do Wisłoki. Była to dość wysoko (jak na Beskid Niski) położona miejscowość bo sięgała 600 m n.p.m.) Tereny te dzięki swemu położeniu, w otoczeniu górskich masywów posiadają specyficzny mikroklimat, powodujący, że długo zalega to pokrywa śnieżna. Dzięki tym warunkom i zaangażowaniu miejscowej społeczności możliwe stało się utworzenie tutaj sieci szlaków narciarskich i tras biegowych.
Powstały one z inicjatywy Stowarzyszenia Rozwoju Sołectwa Krzywa, właścicieli okolicznych gospodarstw agroturystycznych i miłośników narciarstwa śladowego z Gorlic, i gminy Sękowa. Porozumiano się z Lasami Państwowymi, Urzędem Gminy Sękowa, Starostwem Powiatowym w Gorlicach i przystąpiono do realizacji projektu. Nazwano go „Śnieżne Trasy Przez Lasy”. Wytyczono i oznakowano ok. 80 kilometrów szlaków dla narciarstwa śladowego, w tym 50 kilometrowej pętli oraz odcinków łącznikowych. Ponadto na łąkach Banicy i sąsiedniej Krzywej przygotowano miejsca pod trasy sportowe dla narciarstwa biegowego.

Dzięki temu w okolicach wzrósł ruch turystyczny zwłaszcza w zimie co przyczynia się do jakości życia mieszkających tu ludzi. Także, co warto podkreślić do rozwoju sportowego młodzieży.
Banica.
Założono ją na prawie wołoskim a pierwsze wzmianki pochodzą z roku 1629. Wchodziła w skład starostwa bieckiego i była wsią królewską aż do czasów po I rozbiorze kiedy to kupił ją od rządu austriackiego Wilhelm Siemieński herbu Dąbrowa, aby w połowie XIX wieku przejść w ręce rodu Lewickich. W wieku XIX w wyniku epidemii różnych chorób i zawirowań historycznych panowała bieda więc okoliczni mieszkańcy zaczęli emigrować za ocean. Kulminacja emigracji nastąpiła na przełomie wieków. W czasie I wojny światowej w okolicznych rejonach toczyły się krwawe walki czego pamiątką są dziś liczne cmentarze wojenne, m.in. tutejszy cmentarz o numerze 62 – Banica. Wojna ta okazała się bardzo tragiczną w skutkach. Przechodzące wielokrotnie wojska, ograbiały mieszkańców z żywności, a młodych wcielały do wojska. Przyczyniło się to do wielkiego głodu oraz spowodowało liczne choroby.
Banica w czasach międzywojnia i II wojny światowej.
W okresie międzywojennym, w późnych latach 20-tych, znaczna część wsi przeszła na prawosławie. Później zbudowano szkołę a 1933 roku wzniesiono skromną dwudzielną kaplicę (czasownię prawosławną). Znajdowała się ona kilkaset metrów nieco w górę od dzisiejszego Gościńca Banica. Stała ona tu jeszcze do roku 1981 aby jesienią tego samego roku się zawalić. Przez następne lata leżały tu jeszcze resztki konstrukcji dachowej i cebulaste banie wieńczące dachy. Z roku na rok ślady po cerkwi coraz bardziej się zacierały. Obok tej cerkiewki, nieco na wschód założono cmentarz prawosławny. Wcześniej zmarłych, jeszcze wyznania greckokatolickiego, chowano na cmentarzu w Krzywej (Krywej), gdzie również modlono się w tamtejszej cerkwi. Trzeba tu dodać, że trzy sąsiednie wioski: Krzywa i leżące po obu jej stronach Jasionka od południa, i Banica od północy stanowiły jedność mając wspólna parafię i szkołę.

Bardzo tragiczna dla mieszkańców była też II wojna światowa i czasy bezpośrednio po niej. W lasach działał oddział partyzantów, który został zdradzony a jego uczestników rozstrzelano. Później silnych mężczyzn wywieziono na roboty do Raichu a pod koniec wojny pozostałych mieszkańców zmuszono do prac przy wykonywaniu okopów. Po wojnie większa część Łemków, głównie prawosławnych wyjechała w wyniku agitacji na tereny dzisiejszej Ukrainy a pozostali byli terroryzowani a to przez działający tu oddział band UPA, a to przez Wojsko Polskie. W końcu, w 1947 roku pozostałych tu jeszcze mieszkańców wysiedlono w ramach akcji „Wisła” a tereny wioski opustoszały.
Zabudowania wsi znajdowały się w dolince strumienia, która była naturalnym obniżeniem śródgórskiej doliny. Na takie obniżenie, dosłownie dół, w języku miejscowych mówiono bannica (bania). Prawdopodobnie od tego słowa wywodziła się nazwa miejscowości, która w tamtych czasach brzmiała właśnie Bannica. Obecnie jest tu tylko jedno prywatne gospodarstwo – cieszący się bardzo dobrą opinią Gościniec Banica.
Odcinkiem biegówkowej trasy sportowej.
Zostawiam swój samochód na parkingu zwanym tu potocznie Pod Transformatorem. Zakładam plecak, przypinam narty, biorę kijki w ręce i ruszam w trasę. Pogoda nieco ponura, zachmurzenie całkowite i nie zapowiada się żeby chmury ustąpiły odsłaniając słońce. Trudno, ważne, że jest dobry śnieg co na pewno może cieszyć.
Trasa początkowo łagodnie wznosi się w górę, w kierunku północnym aż do okolic wspomnianego wcześniej przystanku autobusowego, po czym łagodnym łukiem zwraca się na południe. Widać, że niedawno założony był ślad do stylu klasycznego i ja też taki preferuję. „Łyżwą” nawet nie próbuję biec mimo, że wzdłuż śladu do klasyka wyratrakowana jest trasa do stylu łyżwowego. Sportowcem nie jestem i nie mam już sportowych ambicji więc klasyk jest dla mnie wygodniejszy, bo nie wymaga tyle wysiłku. Mam przed sobą spory kawałek szlaku do pokonania muszę więc się trochę oszczędzać. Często tutaj, gdy w weekendy organizowane są różne zawody sportowe dla młodzieży, trasy są ratrakowane do stylu łyżwowego (dowolnego). Niech więc pozostaną nienaruszone, przynajmniej przeze mnie.
Cmentarz nr 62 – Banica.

Pętla sportowa (ta duża, bo jest i mała) ma 5 km. długości. Przebiegnę jednak tylko jej krótkim odcinkiem bo już obok cmentarza z I wojny światowej chcę się na chwilę zatrzymać by zrobić kilka zdjęć.


Ten zaprojektowany na planie wieloboku przez Dušana Jurkoviča cmentarz znajdujący się na łagodnie opadającym stoku, do roku 2006 był już bardzo zdewastowany. Wtedy to po wielu staraniach zaczęto odbudowę zrujnowanego cmentarza. Dużo więcej na temat odbudowy cmentarza i o sprawach z tym związanych można dowiedzieć się tutaj. Pochowano tu (jak informuje napis na tablicy) 12 żołnierzy armii austriackiej i 40 rosyjskiej, którzy polegli w walkach prowadzonych w okolicy między styczniem a majem 1915 roku. Obecnie cmentarz wygląda dobrze i opiekują się nim studenci PWSZ im. Stanisława Pigonia w Krośnie a finansowanie wspiera gmina Sękowa.

Za cmentarzem, gdzie trasa sportowa znów ostro skręca na południe przechodzę na drugą stronę strumienia aby kontynuować bieg na północ. Poprowadzono tędy trasę turystyczną znakując ją kolorem zielonym i jest to odcinek wielkiej pętli.

Biegnę nią do punktu węzłowego o nazwie „Wypał”, gdzie trasy się rozgałęziają – zielona prowadzi pod Dziamerę i dalej przez Zawierszę do Pętnej.

Czerwona zaś, łącznikowa skręca na południe i ścieżką przez las doprowadza do łąk nad Banicą.

Łączy się z tam z trasami sportowymi aby wspólnie z nimi dotrzeć do punktu węzłowego „Kanada”.

Tu znów włączam się w zieloną pętlę, aby przez uroczysko Kanada dostać się do Wołowca.
Uroczysko Kanada.
Jest to (dla mnie) najciekawszy i najbardziej ulubiony odcinek tego szlaku narciarskiego. Poprowadzono go równolegle z żółtym szlakiem dla pieszych. Biegnie wzdłuż potoku (dopływu Zawoi), który płynie tutaj w przełomie między górą Obszar (685 m n.p.m.) leżącą od południa a bezimiennymi wierzchołkami (590 i 615 m n.p.m.) na północy.


Jeszcze kilka lat temu był to trudny odcinek do pokonania bo potok krzyżujący się ze ścieżką wielokrotnie, skutecznie to utrudniał. Tylko wtedy, kiedy trzymał tęgi mróz można go było bez problemów przechodzić po zamarzniętej wodzie. W czasie roztopów było to bardzo utrudnione. Dlatego pobudowano tu sieć drewnianych mostków, które zawieszono nad potokiem co znakomicie ułatwiło pokonywanie tego odcinka szlaku.



O ile dobrze policzyłem jest tu tych mostków 8. Znakomicie sprawdza się to także w przypadku rowerzystów, których również tutaj często się spotyka. Sam też nie raz jeździłem tędy rowerem.

Ten przełomowy odcinek potoku wzbudza wiele emocji i przeżyć estetycznych głównie swą malowniczością i tajemniczością. Jest tak tu o każdej porze roku bo każda ma swój inny, niepowtarzalny urok. Po pokonaniu tego urokliwego odcinka docieram do drogi leśnej, którą prowadzi czerwony, Główny Szlak Beskidzki, tu na odcinku z Jasionki do Wołowca.

Wzdłuż wije się dość szeroki tutaj potok Zawoja. Droga ta jeśli nie ściągano nią drewna doskonale nadaje się do biegania na nartach. Tym razem nie jest jednak zbyt dobrze, bo wyżłobione i zmrożone koleiny zasypane cienką warstwą świeżego śniegu dość skutecznie uniemożliwiały spokojny bieg. Nie jest to jednak długi odcinek i wkrótce docieram do Wołowca. Po drodze zatrzymuję się jeszcze przy zbiornikach wodnych mających przeciwdziałać odpływowi wód opadowych i zwiększeniu retencji tych terenów.


Rosną nad nimi pałki wodne ciekawie popękane od mrozu i tworzące fantastyczne kształty. Nie mógłbym tego nie sfotografować.
Wołowiec.
Od zbiorników wodnych do Wołowca już niedaleko i wkrótce po prawej stronie drogi pojawiają się pierwsze zabudowania. Widać tu tzw. „Chatkę na Wołowcu”. Nieco dalej, obok skrzyżowania z drogą główną na drewnianym słupku znajduje się węzeł szlaków a obok stoi duża tablica z dokładną mapą „Śnieżnych Tras Przez Lasy”.

Pod tablicą strzałka kierunkowa do wartego polecenia gospodarstwa agroturystycznego Chatka na Wołowcu odległego o ok. 100 m od tego miejsca. Zachowało się tu wiele starych, drewnianych domów, zarośniętych krzakami. Obecnie zimą lepiej je widać bo nie ma na krzaczyskach liści.



Kieruję się teraz w stronę meandrującej tu Zawoi i wzdłuż jej brzegu posuwam się dalej aż do ujścia do niej potoku Mareszka.


Tam zwracam się w stronę drogi i mostu, po którym przechodzę nad potokiem Mareszka, kierując się w stronę widocznej już na wzgórzu cerkwi. Jest to dawna cerkiew greckokatolicka z XVIII wieku p.w. Opieki Matki Boskiej (Pokrow).



Dużo więcej o tej cerkwi i w ogóle, o Wołowcu pisałem w poprzedniej relacji więc po uzupełniające informacje odsyłam tutaj.
Do cerkwi podchodzę jodełką dość stromo wznoszącą się drogą. Zatrzymuję się przy niej i przy obu cmentarzach aby zrobić kilka zdjęć.



Potem podchodzę wyżej stokami Mareszki aż pod granicę lasu by poczuć trochę rozległej przestrzeni. Widoki stąd bardzo ładne, żal tylko, że trafiłem na zachmurzone niebo …


Po krótkim pobycie na otwartych terenach zaczynam zjeżdżać w dół, do drogi Wołowiec – Nieznajowa. Przejeżdżam obok starych ale odnowionych i ogrodzonych, przydrożnych krzyży.

Następnie wracam drogą przez wieś do szlaku czerwonego aby za jego znakami pobiec na południe.

Przełomowym odcinkiem Zawoi.
Droga wiedzie przełomowym odcinkiem Zawoi, która płynie tędy między górą Obszar (685 m n.p.m.) wznoszącą się od zachodu a Ochabiskiem (628 m n.p.m.) od wschodu. Dobiegam w ten sposób do rozwidlenia dróg leśnych. W prawo odchodzi droga ze znakami szlaku czerwonego a ja kontynuuję swoją narciarską wędrówkę dalej na południe. Niedaleko od rozwidlenia dróg przechodzę przez mostek nad Zawoją.


Kilkaset metrów dalej droga już zaczyna się wznosić i mocno zwężać, by w końcu przekształcić się w leśna ścieżkę. Teren jeszcze przez jakiś czas wznosi dość stromo by stopniowo, im bliżej kulminacji stawać się łagodniejszym. Po wyjściu z lasu okazuje się, że pogoda jeszcze bardziej się pogorszyła. Zaczęło mocniej wiać co już na otwartej przestrzeni bardziej odczuwam i chmury się mocno zagęściły.

Otwarte tereny nad Jasionką.
Z kulminacji, na którą wyszedłem widać górujące nad Jasionką – Czerteż zwany też Zajęczą Górą (702 m n.p.m.) i Kamienną Górę (710 m n.p.m.) . Zjeżdżam w dół w kierunku widocznej drogi łączącej Radocynę z Jasionką. Od jakiegoś czasu słyszę narastający ryk silnika spalinowego. Okazuje się, że jakiś … – jak by tu go określić, żeby nie obrazić? – niech będzie „kierowca” – uskutecznia tu rajdy samochodowe niemiłosiernie hałasując i wzbijając w powietrze tumany puchu śnieżnego.


Z tego względu nie dojeżdżam do drogi tylko równolegle z jej przebiegiem biegnę w stronę Jasionki.
W miejscu, gdzie droga skręca w lewo i obniża się do Jasionki zaczynam podchodzić ponad ogrodzonym terenem aby dojść do widocznego stąd lasu. Nieco powyżej jak na dłoni widać zabudowania Jasionki. Widać też i kilka osób stojących przy samochodach.

To kolejni „kierowcy rajdowi” czekają na kolegę, który właśnie do nich wraca, by się z nimi zamieniać. A ja czym prędzej wbiegam do lasu żeby nie słyszeć tego hałasu… Omijam też w ten sposób Jasionkę, w której straszą do dziś budynki po dawnym P.G.R.

Po przebiegnięciu kilometrowego odcinka przez las wydostaję się na kolejny otwarty teren. Zjeżdżam w dolinę potoku (w okresie wiosennym bywa tu grząsko) i przekraczam drogę w miejscu, gdzie pod wysokimi modrzewiami stoi stary żeliwny krzyż przydrożny.


Następnie przechodzę nieco dalej w kierunku Krzywej bo stoi tam piękna i znana wszystkim miłośnikom Beskidu Niskiego figurka Matki Boskiej z Dzieciątkiem z 1900 roku. Znana bo przebiega tędy Główny Szlak Beskidzki.

Czerwony, Główny Szlak Beskidzki wyprowadza stąd na Popowe Wierchy. Ja zaś odcinkiem zielonej pętli narciarskiej, podchodzę w górę strumyka aby nieco wyżej przez las wydostać się na kolejne otwarte tereny. Są to już:
Łąki nad Krzywą.
Po wyjściu z lasu podchodzę jeszcze wyżej skąd mam ładny widok na zabudowania miejscowości Krzywa i górujący nad nią szczyt Obszar. W dole widać otoczoną drzewami dawną cerkiew greckokatolicką zbudowaną w roku 1924. Obecnie jest to kościół rzymskokatolicki.

Nie zjeżdżam stąd do wsi chociaż prowadzi tam szlak łącznikowy. Kontynuuję wędrówkę dalej za znakami pętli zielonej, którą wyznakowano powyżej wsi praktycznie na granicy pól i lasów. Czasem szlak ów zbliża się do zabudowań a tam pojawiają się podwórkowe psy.

Ładne stąd widoki na góry otaczające Krzywą i sąsiednią Banicę. Niewielki dystans pozostał mi do końca dzisiejszej wędrówki. Wkrótce dochodzę do nowej drogi leśnej i zjeżdżam nią do drogi asfaltowej. Niedaleko od miejsca, gdzie ta droga leśna się kończy, znajduje się okazały pomnik upamiętniający katastrofę brytyjskiego samolotu Halifax z polską załogą, jaka miała tu miejsce w sierpniu 1944 roku.



Pomnik poległych lotników.
Ciekawa historia wiąże się z tym pomnikiem ponieważ zostały pomylone wydarzenia historyczne dotyczące katastrof dwóch samolotów. Wcześniej uważano, że rozbił się tu inny samolot, też brytyjski – Liberator B – 24D. W 1969 r. ufundowano i postawiono nawet niewielki pomnik z tablicą informująca błędnie o zestrzeleniu tu Liberatora. Jak się później okazało Liberator rozbił się w Olszynach na Pogórzu Ciężkowickim, a Halifax nie wpadł do Adriatyku jak wcześniej uważano tylko zestrzelono go tutaj.
Dopiero po kilkudziesięciu latach, po szczegółowych badaniach sprawy się wyjaśniły. Tutaj, na pograniczu Banicy i Krzywej, od 2009 r. stoi pomnik w hołdzie poległych lotników polskich. Po dokonaniu zrzutu dla powstańców warszawskich wracali do Włoch brytyjskim samolotem Halifax FS-P (JP-295). W nocy 28 sierpnia 1944 roku o godź 2.33. zostali zestrzeleni przez niemieckiego myśliwca JU – 88. Samolot rozbił się i spłonął w okolicach pobliskiego strumienia między Banicą a Krzywą. Wszyscy uczestnicy lotu (było ich siedmiu) zginęli. Jako, że Niemcy nie pozwolili na ich pochówek na miejscowym cmentarzu, pochowano ich w miejscu katastrofy. Po wojnie ciała ekshumowano i przeniesiono na cmentarz w Krzywej. Kolejnej ekshumacji dokonano w 1980 r. i wtedy ciała pochowano na Brytyjskim Cmentarzu w Krakowie.

W 2009 roku z inicjatywy Aleksandra Gucwy, nauczyciela i miłośnika historii z Sękowej powołano komitet w celu budowy pomnika i tablic informacyjnych, które umieszczono tu w Banicy i w Olszynach. Pan A. Gucwa napisał też książkę „Odwaga i nadzieja” opisując w niej te wydarzenia.


Podczas jednej ze swoich wypraw rowerowych odwiedziłem m.in. Olszyny na Pogórzu Ciężkowickim i gdzie widziałem ten pomnik upamiętniający załogę wspomnianego tu Liberatora.
Od pomnika do parkingu, gdzie czeka na mnie samochód pozostał już tylko przysłowiowy „rzut beretem”. Rzucam się więc 😉 na drugą stronę drogi gdzie wkrótce włączam się w pętlę trasy sportowej. Dobiegam w ten sposób do parkingu gdzie kończę interesującą i bogatą we wrażenia narciarską przygodę.

Tekst, zdjęcia i opracowanie – Antoni Noga.
[…] do rozwidlenia szlaków, gdzie zatrzymujemy się na chwilę przy dużej tablicy informacyjnej. O Wołowcu, uroczysku Kanada, Banicy a także o Jasionce pisałem w innej relacji, w której przedstawiłem wędrówkę na śladówkach z Banicy przez […]
Dobry wieczór! 1.Backcountry – po mojemu zadupie. Nic innego jak odludzie, dzicz… czyli zadupie. 2. Gościniec Banica – 👍 3.Opis trasy – tak szczegółowy, że tylko skopiować. wydziwiać więcej chyba nie warto. 4.Uroczysko Kanada – urokliwych mostków szt.8. Dużo…, zważywszy, że to nie Wenecja ale nazwa Kanada, zobowiązuje 😀 5.Pałka (Typha L.) – skojarzenie (moje) z wzornictwem czapki zimowej i rękawiczkami (to na dole-zdjęcie 2) 6. Chatka na Wołowcu – 👍 7.Amator rajdów po śniegu – podobno świat nie lubi ciszy. Ci co ją lubią, to melancholicy. Gatunek ginący. Nie zgadzam się z tym. Lubienie ciszy z czasem raczej nabywamy.… Czytaj więcej »
Witaj Paweł. Ciekawe skojarzenie z tym backcountry. Dla mnie to po prostu rodzaj narciarstwa, do którego nie potrzeba przygotowanych tras. Taki powrót do korzeni narciarstwa. Zgodzić się można jedynie co do terenów, na których ja go uprawiam👌🙂. Gościńce, chatki, schroniska jak kiedyś sugerowałeś – prezentuję i polecam. Swoje trasy też szczegółowo opisuję – jeśli kogoś tym zainspiruję do aktywności w terenie to będzie mi miło 😃. Mostki, deszczochrony, wieże widokowei inne tego typu udogodnienia na szlakach to teraz taka tendencja – można powiedzieć- wzrostowa (są pieniądze z UE to gminy inwestują aby przyciągnąć turystów). Pałka – znów ciekawe skojarzenie 👍.… Czytaj więcej »
Zacznę od MINUS.
Zwroty obcojęzyczne ( blackcouuntry) nie podobają mi się! Nartami śladowymi lub przełajowymi napisałbym.
Na PLUS zaliczam, wyczerpujące opisy ( dla młodych ciężkie do przejścia), fajne zdjęcia zimy okraszające tekst, wskazanie ciekawego miejsca noclegowego(oszczędzasz czas poszukujących takich miejsc i tras biegowych) i to, że komentujesz komentarze piszących do Ciebie.
Na jakim sprzęcie przemieszczasz się (narty, wiązania)? Albo przemieszczałeś się gdy zimy były? Ostatnio czytałem o nacinanej łusce pod nartą nie wspomnę już o obuwiu najnowszych technologii. Masz pogląd w tym zakresie? Zwracasz uwagę na nowości. Pozdrawiam.
@Filip – dziękuję za komentarz i opinię 🙂 oraz za zainteresowanie tematem. Zacznę może od sprzętu. Ostatnio (od siedmiu już lat) używam nart Fischer Offtrack Spider 62 Crown z naciętą łuską na spodniej, środkowej części ślizgu. Mają one też stalowe krawędzie co bardzo dobrze sprawdza się na nieprzygotowanych, leśnych i trudnych szlakach. Taliowanie tych nart to 62-52-60. Wiązania Rottefella Touring NNN BC i buty Fischer Offtrack 3. Buty są bardzo wygodne ale niestety – na mokrym śniegu przemakają więc mam zamiar zmienić je na Alpina BC 1550 Backcountry. Wcześniej używałem nart Salomon Snowscape także z „rybią łuską” i z wiązaniami… Czytaj więcej »
👍👍 dzięki! Jestem bardziej bogaty o wiedzę. Tym cenniejszą, że od użytkownika. DUŻY PLUS.
Cieszę się, że mogłem pomóc 😃
Widzę że tzw stare kotlety odgrzewasz. Cofasz się w czasie?
Jeśli się nie da być zawsze na bieżąco to można spojrzeć w tył 😉